Od lat słyszałem opinię, że sprawiam wrażenie jakby mi nie zależało. Jakbym mówiąc jezykiem młodzieżowym za przeproszeniem ‘miał wy**bane’.
Kiedy handlowcy zespołem których kierowałem tańczyli na stołach z radości po podpisaniu kontraktu na kilka milionów złotych ja, jeszcze mocno nieopierzony lider, skwitowałem to rozczarowującym ich, banalnym „Fajnie!” Kiedy zespół menedżerów ekscytował się sukcesami w operacyjnym wdrażaniu przełomowej innowacji, spoglądałem na to nieco pobłażliwie bo dla mnie była to już historia i szukałem kolejnej przestrzeni do zmian. Delegowałm i sprawiałem wrażenie jakbym się kompletnie nie interesował losem tego co delegowane. Kiedy w moich związkach wrzało i furczało, po kobiecej stronie, paradoksalnie dolewałem oliwy do ognia stoickim spokojem, narażając się na zarzuty obojetności i nieczułości.
Ekscytowanie się jest pewną formą wydatkowania energii, moim zdaniem, zdiagnozowanego intowertyka, nieuzasadnioną. Wiem, z doświadczenia, że im wyższy punkt szczytowy emocji pozytywnych, tym głębiej będzie dolne ekstremum sinusoidy.
Z czasem te intuicje znalazły potwierdzenie w lekturach z obszaru buddyzmu, zen, klasycznych prac stoików skłaniając mnie już do bardziej świadomego „wypłaszczania” emocji zwiazanych z życiem, pracą, otoczeniem. Zapisałem sobie nawet kiedyś, że „moje ‘szczęscie’ ma na drugie imię ‘spokój’”.
Z drugiej strony zacząłem starać się świadomie wchodzić w zdrowe formy ekscytacji, emocji, podłączać się do energii grupy, zespołu, partnerki żeby tworzyć niezbędne emocjonalne komponenty więzi. Czasem to nietypowe dla mnie, i nie chodzi o grę czy manipulację, tylko o swiadomą suplementację witaminy ‘E jak emocje’ której najwidoczniej mam z natury deficyt, albo jakiś inny typ niż średnia społeczeństwa.
Ostatnio jednak znalazłem w zaskakującym miejscu potwierdzenie i rekapitulację moich osobistych studiów i praktykowania ‘obojętności’.
Chris Lowney w swojej książce „Heroiczne przywództwo” analizującej powstanie, historię, podstawy mentalne i organizacyjne oraz niezwykłe sukcesy Towarzystwa Jezusowego (popularnych jezuitów) jako wzorca dla firm, pisze o obojetności jako o jednym z fundamentalnych elementów jezuickiej reguły.
Obojętność jest potrzebna do unikania przywiązań, uprzedzeń i lęków (mocno emocjonalnych elementów oglądu rzeczywistości) bo te zaciemniają widzenie.
„Jezuita stajac się obojetnym uwalnia samego siebie. Może w ten sposób wybierać strategie których podłożem jest długofalowy cel (…) chodzi o wewnętrzne lęki pożądliwości i przywiązania które wpływają na nasze decyzje i działania”
(…)
„Bezgraniczne przywiaznie zaciemnia widzenie.Być może na poczatku chodziło mi o pracę żeby zapewnić byt rodzinie, ale gdzieś po drodze pieniądze stały się celem samym w sobie a rodzina została zepchnięta na drugi plan. Najwyraźniej środek stał się celem”
Chris Lowney „Heroiczne przywództwo”
Zafiksowany na kontroli mikromenedżer nie potrafiący delegować, osoba trwająca w destrukcyjnym związku ze strachu przed samotnością, osoba zarządzająca przez konflikt – są jak uzależnieni od swoich przywiązań, uprzedzeń i emocji.
„Nie są obojętni. Nie dokonuja wolnych wyborów; bezgraniczne przywiązania mają ich w swojej mocy. Ostatecznie nie wybierają tego co najlepiej służyłoby im, ich firmom, współpracownikom, rodzinom”
(jw)
Odpowiednia dystansująca dawka tak rozumianej obojętności do tego co bieżące, emocjonujące jest fundamentem prawdziwej pomysłowości, kreatywności i skupienia na tym co najważniejsze – na najważniejszych długofalowych celach czy sensie działania. Pozwala się oderwać od przywiązań, uprzedzeń (to dopiero wyzwanie!) lęku (najbardziej pierwotnej i fundamentalnej emocji która nami rządzi!) czasem zdezaktualizowanego już planu, skupiając na wolności poszukiwań tego co najistotniejsze, także zmiany częściowych celów czy porzucenia niedokończonych działań które straciły sens . Jest sposobem wzniesienia się nad ulotny poziom emocjonalnego rozedrgania.
Wolność, brak strachu, poruszanie się na poziomie kluczowych wartości, kodeksu etycznego, sensu, zdystansowanie się od porywów ego biorą się ze znacznej porcji tak rozumianej obojętności.
„Kiedy łucznik strzela nie dla wygranej panuje nad wszystkimi swoimi umiejętnościami. Kiedy strzela aby wygrać staje się nerwowy (…)staje się ślepy. Jego umiejętności się nie zmieniły: to nagroda go rozdwaja. Zależy mu na niej! Myśli więcej o wygrywaniu niż o strzelaniu i potrzeba zwycięstwa pozbawia go mocy”
Tranxu (mędrzec chiński)
Wiesz już czemu Adam Małysz demontował konkurentów swoim luzem jadając bułkę z bananem i śpiewając sobie kolędy siadając na desce startowej skoczni? Starannie wypracowana ćwiczeniami obojętność.
Oczywiście są granice tej obojętności. Zachowaj nieobojętność dla spraw fundamentalnych, najważniejszych, totalnych ponadczasowych priorytetów i wartości. Wówczas bądź emocjonalny, walczący, zaangażowany. Zaskocz wszystkich wystąpieniami od serca i bezkompromisowością.
Nie rozmieniaj swojej nieobojętności na drobne.
Drogi Czytelniku – mam do Ciebie prośbę. Jeśli dotarłeś do tego miejsca to zainteresował Cię ten tekst. Daj szansę na kontakt z nim także innym. Udostępnij go Twoim znajomym! Dziękuję Ci w swoim i ich imieniu!
Możesz użyć linku
https://archiwum.jarekguc.pl/2014/12/23/badz-obojetny/
lub poniższych ikon.